sobota, 31 maja 2014

VII Happily

Rano ma busa do Londynu.
Idzie do willi Stylesa powoli.
Mija się w drzwiach z Tiffany. Nic do niej nie mówiąc wchodzi do  środka. W nogach dopada ją Caro.
- Hej skarbie - całuje ją we włosy.
- Gdzie byłaś?
- U rodziców. - bierze ją na ręce i powoli idzie do salonu.
Siada z małą na kolanach.
- To fajnie.
- Patrz - pokazuje jej tatuaż.
- Patrz tato - pokazuje pojawionemu się mężczyźnie.
- To jak taty?
- Tak.
- To nie umyjesz..
- Już nie - mówi i całuje ją w policzek.
- Wyrwiesz mi rękę - śmieje się dziewczyna, gdy Caro nią szarpi.e
- Fajnie że ci pozwolili. - mówi Harry.
- Nie masz mnie na sumieniu.
- Jest świetny. - bierze córkę na ręce.
- To co idziemy do wesołego miasteczka?
- Tak, chodź - krzyczy Caro.
- Dzisiaj zostajecie w domu.
- Tatoooo.
- Trudno mała. Kupiłem pół sklepu słodyczy i dużo filmów. Sam nie dam rady.
- Ooo no dobra - uśmiecha się szeroko.
- Moja - całuje ją długo w policzek ściskając.
- Weź tato - odsuwa go dwoma rączkami.
- No co?
- Bo tak. - wystawia mu język.
Miki się z nich śmieje.
- Patrz, ona mi pozwala. - teraz całuje drugą.
- Bo jej nie robisz wstydu – mówi 4- latka poważnie.
Mikayla jest cała czerwona, ale wybucha śmiechem ze słów dziewczynki.
- Idź ty..- stawia córkę na ziemi.
Caro zabiera poduszki z kanapy i kładzie je na ziemi. Po chwili na nich ląduje.
- Dobra dziewczyny. Jadę coś załatwić, wracam za godzinę i oglądamy.
- Idź- wygania go mała.
Miki idzie się przebrać w coś luźnego. Potem bawią się chwilę i rysują.
Mała siedzi na kolanach dziewczyny rysując łąkę.
Przerywa im wołanie mężczyzny.
- Tata! - zeskakuje i biegnie do niego.
Harry łapie córkę na dole i kręci.
- Narysowałam ci kwiatuszki.
- Dla mnie.
- Chodź - ciągnie go na górę.
- Ide, idę..
Wchodzą do pokoju dziewczyny. Miki układa kartki i chowa do teczki. Mała bierze w ręce swój rysunek i pokazuje tacie.
- śliczny. Dzięki.
- Proszę - uśmiecha się szeroko.
- To co? Gotowe?
- Tak - odpowiadają równo.
Schodzą na dół. Biorą wszystkie słodycze i włączają pierwszy film.
Mikayla opiera się o kanapę, a mała siedzi między jej nogami. Jest cała brudna od czekolady.
Na początku trzeciego zasypia.
- To teraz horror?- pyta Harry gdy zaniósł córkę.
- Przecież ja będe mieć koszmary - śmieje się.
- To przyjdziesz do mnie - uruchamia płytę.
Nie wiesz co mówisz - myśli. Zgina swoją nogę i opiera o nią policzek.
Film się zaczyna.
Na początku nie jest strasznie, ale tylko na początku.
Sceny są co jedna to gorsza.
Piszczy w poduszkę.
- Spokojnie
- To ja się boję nie ty - odpowiada.
Znów zakrywa twarz poduszką. Odruchowo przytula się do Harry'ego. Tak siedzi przez cały film.
- Mam za słabe nerwy... - mruczy i idzie do kuchni.
Zaczyna robić im coś do jedzenia.
Wraca i prawie wypuszcza talerz gdy widzi kolejną scenę. Prawie na ślepo trafia na kanapę. Woli na to nie patrzeć.
- Mała spokojnie.- czuje jego ramię.
- Możesz tak powtarzać, a mi serce zaraz wyskoczy.
- Już wyłączam.
- Nie bo zabierzesz rękę. - mówi zanim się powstrzymuje.
- A tak ci dobrze?- w ogóle go to nie speszyło.
- Masz. Jedz. - wkłada mu widelec do ust z makaronem.
- Mmm..dobre.
Podaje mu kolejny widelec. Film się kończy i Harry wstaje wszystko wyłączyć. A Miki podnosi się i sprząta po jedzeniu.
- Żeby tylko brzuchy nie bolały.
- To może nastąpić.
- No idź mała bo światło gaszę..
- Nie! Ani się waż coś wyłączać.
- Idziemy spać Miki - śmieje się.
- Jezu. O boże. - kuśtyka po schodach.
Mężczyzna gasi światło i porywa dziewczynę na ręce niosąc na górę.
- Ja się boję - mówi jak dziecko i trzyma jego szyi.
- I co ja mam z tobą zrobić?
- To wszystko twoja wina.
- Wcale nie.
- Twoja - wtula się mocno.
- Ale jesteś ciepła..- wchodzi do jej pokoju.
- Harry - szepcze - naprawdę nie zasnę.
- To był film mała. Tylko film.
- StrasZny...- mówi cicho.
- Horror w końcu
- Nie no titanic.
- Będziesz spać?
- Pytanie retoryczne
- To chodź do mnie jak chcesz. - mówi wychodząc.
Patrzy za nim. Chciałaby.
- Idziesz?- słyszy z korytarza.
- Zaraz...- przebiera się w spodenki do spania.
Wiąże włosy w wysokiego kucyka. Myje zęby i zmywa makijaż idzie za Harrym. Ten wychodzi ze swojej łazienki w samych bokserkach.
- Nie będzie ci przeszkadzać?- pokazuje na swój ubiór.
- Nie - odpowiada siadając na łóżku. Dobrze że pali się światło.
- To się kładziemy - gasi lampę.
Każdy szelest jest przerażający. Tuli się do poduszki.
- Buu..- śmieje się Harry.
- Aa - prawie z łóżka spada.
- Oj Miki - przyciąga ją
Ta sztywno leży obok. Jak by drut miała w sobie.
- Nie bój się..
- Nie boję się. Już nie.
- To dobrze.
Ale leże przy tobie i modle się, aby moje ciało nie reagowało. Myśli sobie.
Harry obraca ją do siebie tyłem  i wtula twarz w jej włosy.
Dziewczyna płytko oddycha. Stara się jednak miarowo, ale puls ma przyspieszony.
- No spokojnie mała..
Milczy zamykając oczy. Chyba o tym marzyła. Wsłuchuje się w spokojny oddech mężczyzny. Leży tak bardzo długo. Stara się nie ruszać. Styles zasypia trzymając Miki w swoich ramionach.
Brunet pomrukuje jak kot czasem, ale to przyjemny dźwięk. Mikayla zasypia tak po drugiej w nocy.

piątek, 23 maja 2014

VI Na zawsze

Mikayla ma za sobą ostatni egzamin w tym roku. Że uczyła się w domu to musiała zdać taki test w szkole. O kulach idzie do samochodu, którym została przywieziona.
- Harry...-zaczyna cicho.
- Hm?- piszę jakąś wiadomość.
- Ojciec jest mnie gotów zabić gdybym nie zdała? - poprawia się na siedzeniu.
- Myślę że nie..
- No to dobrze.
- Aż taki zły nie jest.
- Nie. Wymyśliłby gorszą karę.
- Co chcesz w nagrodę?
- Możesz mi to podpisać?
- A jak będziesz żałować?
Opiera podbródek o fotel tak że głowę ma nad jego ramieniem. - Nie będę.
- A jak będziesz? Ja będę czuł się winny.
- Przecież to ja chcę nie ty. Nie będę żałować. Zmieniłam tylko słowo jakie chcę tam mieć na zawsze.
- Czyli co chcesz?
- Impossible love.
- Ciekawe..
- Wiem. - odbiera telefon od brata. - Mam od ciebie 290 wiadomości normalnie. Malał egzamin. Co chcesz Luke?
- Zdałaś?
- Zdałam.
- Uff...
- Naprawdę tak cię to obchodziło? - dalej siedzi w tej samej pozycji co wcześniej, gdy Harry kieruje. Dokładnie czuje zapach jego drogich perfum.
- Byłem ciekaw czy ojciec będzie zły
- On zawsze jest zły. Całodobowy okres.
Harry śmieje się pod nosem
- Całe szczęście, że to nie rodzinne. Co tam u ciebie facecie czy jeszcze nie?
- Czuje się obrażony tym pytaniem.
- Ej młody ale pamiętaj że jest takie magiczne pudełeczko, to magiczne pudełeczko zawiera magiczne paczuszki..
- przerywa jej.
- Ja kurwa wiem co to są gumki.
Luke siedząc w salonie zostaje zmrożony przez ojca wzrokiem.
- Dzięki Bogu- mówi Christian i Luke dostaje w łeb od ojca. Miki to słyszy i wybucha śmiechem.
- Dzięki siostra.
- Jesteś debilem to nie moja wina. I co tata się uczy anatomii? Ja zdałam na 6 z pomocą wujka.
- Ty z nim..?- chłopak wątpi w swoje przypuszczenia.
- Poje...zwariowałeś do końca?
- No co? Dalej jesteś dziewicą?- śmieje się.
- Zajebię  go jak spotkam. Paa - rozłącza się i chowa komórkę.
- Co się stało?'- Harry udaje że nie słyszał.
- Nic. - odpowiada zła.
- Skoro tak mówisz.
- Jedź już, błagam jedź.
- Jadę, spokojnie.
Dziewczyna nic już nie mówi. Ściąga w aucie stabilizator z nogi. W domu są dosyć szybko przez szybką jazdę Stylesa.
- Harry! – słyszą Tiffany.
- Nie, nie jeszcze ona - jęczy Miki i idzie na górę.
- Cześć skarbie.
- Hej - całuje go w usta. - Wyjdziemy dziś gdzieś?
- Dzisiaj…nie wiem. Później ci powiem.
- Nie wiesz czy masz czas? - zakłada ręce na piersi.
- Właśnie.
- To się zorientuj. - podchodzi do Caro i wychodzą do ogrodu.
Odprowadza je wzrokiem i idzie na górę.
Mikayla siedzi przy biurku. W całym pokoju jest bałagan. Ubrania jak ubrania są pochowane, ale wszędzie są kartki. Dziewczyna ze złością przesuwa ołówkiem po bloku próbując z pamięci narysować.
- Więc?
Podskakuje na krześle wystraszona. W ostatniej chwili łapie ołówek. Orientując się że to Harry, w jednej chwili wrzuca szkicownik do szuflady biurka. Opiera rękę o blat.
- Ale co więc?
- Co się stało?- podchodzi bliżej.
- Nic. Ciekawe czy ojciec będzie zadowolony. Nawet dobrze poszło.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam. - podnosi się z krzesła i zbiera kartki.
- Na pewno nie chcesz gdzieś iść w nagrodę?
- Nie. Dzięki zostanę w domu.
- No dobra. - wychodzi, ale po chwili wraca - Nie mam tak dużego nosa. - i znów znika.
- Masz! - krzyczy ze złością.
Harry śmiejąc się idzie do ogrodu.
Bawią się we trójkę na kocu. Najpierw lalki, potem jeszcze gry. W tym czasie Miki zdąża wypalić pół paczki papierosów.  Jak jej głupi brat mógł coś takiego pomyśleć?! I to nie jego sprawa.  Harry jest przystojny i w ogóle, ale nie… Przecież to tak jakby jej wujek. Daleka rodzina. Jest od niej starszy i ma zołzowatą dziewczynę. Ciekawe jakby zareagował Luke. Może trzeba było skłamać? A może po prostu zmienić stan niektórych rzeczy?
Wstaje z łóżka i podchodzi do szafy. Wyjmuje czyste spodnie, które zaraz zakłada. Sukienkę odkłada na bok. Zabiera koszulkę i adidasy. Bierze trochę pieniędzy oraz telefon. Schodzi o kulach na dół.
- Marcy - zaczepia gosposie. - Przekaż Harry'emu, że wrócę rano.
- Na pewno mała?
- Tak - wychodzi z domu.
Stoi na przystanku czekając na busa.
Dosłownie parę minut później jest już w pojeździe.
Jedzie do domu. Po dwóch godzinach jest na miejscu. Wchodzi do środka.
- Cześć mamo.
- Miki? Słoneczko - przytula ją.
- Stracę równowagę - śmieje się.
- Jak tam ta twoja noga?
- Jakoś chodzę.
- Sierotka.
- No niestety. Jest tata?
- W garażu.
- a Luke?
- U siebie. - mówi krótko.
Siada na fotelu wzdychając.
- Luke!
Po chwili słyszy zabieganie ze schodów.
- Cześć - macha do brata. - Jesteś debilem.
- Miki. Ja?
- Ty.
- Czemu?- siada obok niej
- Jak mogłeś tak pomyśleć?
- Pomy...aaa.
- Beee.
- Tak mnie naszło.
- Chodź na górę - mówi i wstaje.
Luke pomaga siostrze wejść po schodach i zaraz są w jego pokoju. Dziewczyna podaje mu swój szkicownik. Może sam się zorientuje, co mu dokładnie chce pokazać.
- Ładnie..- przekłada kartki
- Nie oto chodzi.
- Jednak cię zaliczył?
- Nie! - krzyczy. - Pierdolnij się w ten pusty łeb.
Wzrusza ramionami dalej oglądając.
- Ja nie umiem tego wytłumaczyć - mówi zdenerwowana na siebie. Chowa twarz w dłoniach. - Czasem mam wrażenie, że to obsesja.
- Ty głupia. Zabujałaś się w nim.
- Nie, raczej nie. Czułabym np. zazdrość.
- A tak nie jest?
Wzrusza ramionami. Nie wie co czuje. Przecież to nie jest możliwe.
- Zachowaj to dla siebie.
- A ty dotrzymasz tajemnicy?
- Jakiej?
- Możliwe że... Okres może się spóźniać o tak o?
Miki chwili myśli nad jego słowami, a jej oczy robią się większe.
- Czasem tak.
- To na 50% zostanę ojcem.
- Pierdolisz?! Mówiłeś, że wiesz co to są gumki?!
- Noo bo wiem.
- No i dlatego zostaniesz 15- letnim ojcem? To po pierwsze. Po drugie rodzice i tak się dowiedzą.
- Po pierwsze mam już 16 lat, a po drugie nie wiadomo.
- nie masz. 16 to ja mam.
- Nie wiadomo jeszcze.
- Ma jakieś inne objawy?
Kręci przecząco głową.
- Głupi jesteś
- Znalazła się.
- Tak? Czy ja pcham się facetom do łóżka?
- Jednemu byś chciała.
- Możesz się zamknąć? - wybucha. - Nic ci nie powinnam mówić - zabiera rysunki i kule.
- No weź – wstaje za nią. - Sorry.
- To nie jest takie łatwe jak może się wydawać Luke. Jakbym chciała powzdychać to bym sobie zdjęcie wydrukowała.
- Ale go rysujesz.
- Caro też rysuję. - odpowiada drżącym głosem. Stara się opanować swój ton, bo ma wrażenie że zaraz się rozpłacze.
- No i?- jej brat marszczy brwi.
- No to co to ma za znaczenie? Rysuje jego, jego córkę, jego dom i nawet mam jego dziewczynę.
- Ale wiesz...
- Co wiem?
- Ty to ty.
-  Czyli co?
- No sama mówiłaś. Rób jak uważasz
- Właśnie nic nie mogę zrobić. Sam pomysł.
- Bo?
- Bo a) to mój wujek. B)wysmialby mnie c) ma dziewczynę. Jestem zwykłą malolatą .
- Prawie nie wujek, gdybyś nie była moją siostrą to bym cię brał, to że jest bramkarz to nie znaczy że nie można strzelić gola.
- Bardzo dobre wytłumaczenie wiesz? Świetnie. Po prostu świetnie.
- Jak to ja. Chodź do starych.
Powoli schodzą na dół. Christian myje ręce ze smaru i wchodzi do salonu. - Cześć tato.
- Cześć mała.
Całuje go w policzek i przytula się. Nic nie mówi. Próbuje nie myśleć.
- Jak ci tam?
- W porządku tato. Caroline jest świetna..
- Cieszę się. Myślałem trochę. I sprawa wakacji jest do obgadania.
- Co? Eee. Nie no wiesz jak już tak powiedziałeś to co będziesz zmieniał. I wiesz mała już się tak cieszyła. Przezyje
Mężczyzna jest w szoku.
- Tak. Jeśli Harry nadal się zgadza na tę karę to zostanę. – dodaje.
- Karę? Teraz już chyba nie jest to kara.
- Raczej obowiązek. Mówię ci, że zostaję dla Caro.
- Lubisz ją tak bardzo?
- Tak. Tak bardzo. Lubię. Ją.  Bardzo.
- Pogadamy jeszcze.
- Możesz coś podpisać? - wyjmuje ze szkicownika dokument.
- Co to je..? Miki..
- No proszę podpisz - patrzy na niego.
- Dobra.
Dziewczyna z ulgą rzuca mu się na szyję. Dostaje pozwolenie i jedzie z bratem do studia. Siedzą tam całe dwie godziny. Mimo, że trochę boli, wytrzymuje. Na jej prawej ręce, na wewnętrznej stronie widnieje napis Impossible Love. Tak jak planowała. Wychodzi z Luke’iem i zapala papierosa.
- Jedź do domu, a ja się przejdę. – mówi do brata.
- Z tą nogą?
- Dam radę. Jedź.
- Nie. Wracasz ze mną.
- Proszę cię. Chcę pospacerować. Pomyśleć. – dziewczyna próbuje go przekonać.
- Ale ostrożnie.
- Dobrze - obiecuje chłopakowi.
Luke wraca, a blondynka chodzi po Doncaster.
Uważa i spaceruje.
Musi ochłonąć. Nigdy nie miała w głowie takiego mętliku jak dzisiaj.
Zdziwiła ją zgoda ojca. Nie kłócił się. Nie dyskutował.
Siada w parku na ławce. Patrzy na swoją rękę. Jak jest naprawdę?
Jakie są jej uczucia. Poprawia stabilizator na nodze i wpatruje się teraz w zachmurzone niebo. Niemożliwe. - powtarza w głowie.
Do domu wraca bardzo późno w nocy. Jest trzeźwa ku uldze rodziców. Bierze prysznic i kładzie się spać.

sobota, 17 maja 2014

V Nice

Budzi się lekko obolała. Poprawia się przesuwając małą. Wstaje z łóżka, ale zawadza o nóżkę mebla i wykręca nogę.
- Jezu! - krzyczy głośno.
- Co jest?- widzi dziewczynkę.
Blondynka siada na dywanie trzymając się za kostkę. Klnie w głowie.
- Boli cię?
- Trochę...- ból ją przeszywa ale stara się tego nie okazywać. Tak kurwa boli ...to byłoby niegrzeczne.
- To tatę zawołam. - znika za drzwiami.
- Nie! - piszczy jak dziecko. - O cholera - próbuje wstać.
- No co jest?- widzi mężczyznę.
- Nic. Ćwiczę równowagę - ociera łzy I uśmiecha się krzywo.
- Ej. Co jest mała.?
- Dobra. Poddaję się. Wypierzyłam się i wykręciłam chyba nogę.
- Super. - bierze ją na ręce.
- Dobra. Pusc. W porządku.
- Jedziemy do szpitala.
- No nie! Nie nie błagam nie..proszę - prawie się rozpłakuje. Nienawidzi szpitali.
- Cicho być
- Boli..
- Wiem mała. Caro zostaniesz z Marcy?
- Dobrze tatusiu
- A my idziemy panno. - wsadza ją do auta.
Sam zajmuje miejsce kierowcy. Miki przypomina sobie, że jest w koszulce i spodenkach.
Harry rusza. Podczas drogi pogłaśnia znacznie radio i zaczyna śpiewać i się wygłupiać.
Przynajmniej to poprawia humor dziewczynie.
- Podmienili cię?
- Może. Zły ja cię porwie, wykorzysta i porzuci ze zwichniętą kostką.
- Nie wątpię.
Porusza znacząco brwiami i wraca wzrokiem na drogę.
- Rozważałam opcję tatuażu na tyłku. Czasem.masz dobre pomysły.
- Mam same dobre.
- Dobra weź już prowadź tam..
Dojeżdżają. Lekarze badają nogę dziewczyny. Zakładają jej stabilizator. Zachwycona to ona nie jest.
- To będzie ciekawie - lustruje ją wzrokiem.
- Dobijasz człowieku.
- Skomentowałbym to, ale jesteś za młoda.
- No pewnie.
- Do auta sieroto.
- Jasne macho. - idzie powoli. Bardzo powoli.
- Pierdole taką dole. - znowu ląduje w jego ramionach.
- Na coś się te twoje mięśnie przydadzą.
- Zamknij swe oblicze.
- co masz od mojego oblicza? Piękna słodka i powabna.
- Piękna, coś tam..ble ble..
- Jesteś okropny!
- Cicho powiedziałem.
Patrzy gniewnie w jego zielone oczy. Nic nie mówi już.Sadza ją tam gdzie poprzednio i wracają.
Wchodzą do domu. Od razu dopada ich Caro.
- Możemy porysować - mówi od razu blondynka.
- Wiele więcej nie zrobicie.
Obie na niego patrzą wzrokiem "zamilcz".
- Panie tylko ostrożnie, błagam.
- Dobrze. - idą do salonu. Zawsze tylko Caro rysowała, ale w końcu i Mikayla bierze swój szkicownik.
Długo nad tym siedzą. Leżą sobie na dywanie z lodami, ciastkami, czekoladą i colą, oglądając titanica.
- Czemu płaczesz?- pyta Caroline.
- Bo oni umierają...
- Moja mama też umarła.
- Wiem maluchu.
- I ja nie płacze. Mam płakać?
Bierze ją na kolana.
- Myślę że jak będziesz większa to wszystko zrozumiesz.
- Jak ty?
- Powiedzmy.
- Nie płacz - ociera jej twarz.
Ta całuje ją we włosy. Bierze rysunki.
- Pokazać ci coś?  - podaje jej kartkę na którym dziewczynka tańczy.
- To ja. - jest zachwycona
- I tu i tu i tu też.
- Dużo mnie. Ale ładne.
- Twój tata też jest. Ogrodnik, Marcy. Dużo osób - całuje ją w czoło.
- Taty też dużo. Ślicznie.
- Co chcesz robić? - odkłada rysunki na ławę i wstają idąc powoli na górę.
- Nie możesz tak!
- Wiem, wiem. Cii.
- Taaato!
Kładzie rękę na jej ustach i szybciej pcha po schodach .w końcu są na górze.
- No co?- mówi w pokoju Miki
- Układamy puzzle. Juz już.
- Znowu?
- Cokolwiek. Mogą być lalki, gry, karty, nawet robienie dekoracji. Jak byłam mała to ozdabiałam drzwi co miesiąc.
- Bajkę mi powiedz
- Dobra. Kładź się. - siadają na łóżku. Mała zasypia po słodyczach i bajce. Miki wychodzi na balkon i patrzy jak zachodzi słońce.
- Roszpunka widziała moją córkę'- słyszy z dołu.
- Co ..aa śpi. - opiera ręce o barierkę.
- U ciebie?
- Opowiadałam cudowną bajkę i usnęła. - rzuca mu kwiatek.
- A mi opowiesz?
- Tobie? - unosi brew. Nie pomyliłeś blond włosów? Chciała to powiedzieć, ale tylko się uśmiecha.
Patrzy na boki.
- chyba mi.
- Na przykład o czym? - rzuca kolejny kwiatek. Doniczka zbiednieje.
- Zdaje się na ciebie.
- Mam ci ją opowiadać z balkonu Romeo?
Wzrusza ramionami patrząc w bok.
- Jestem uziemiona, więc nie mamy wyjścia. Czekaj tam chwilę - mówi i przyciąga sobie krzesło.
- Zabawne - siada na leżaku.
Zaczynają rozmawiać, bo chyba tak to trzeba nazwać. W końcu rozbawiona dziewczyna coś mu opowiada. Bardziej historia z życia.
Styles słucha wtrącając się czasem.
Niebo się chmurzy i zaczyna padać.
- A tak fajnie było - blondynka mruczy do siebie.
- Zaraz ją wezmę. - wchodzi do domu.
Miki kuśtyka do pokoju. Kładzie się obok małej i ją obejmuje.
- Nigdzie nie pójdzie. - mówi do Stylesa.
- Co?
Wystawia mu język i przykrywa dziewczynkę.
- Ze mną śpi. Możesz się dołączyć.
- Ma swój pokój.
- No i? Ja z nią wczoraj. Teraz ona ze mną.
- No dobra..
- Dobra. To już jak ją sobie obroniłam to idę się kąpać - ściąga stabilizator.
- Tylko ostrożnie.
- Dobrze prze pana - ostrożnie wstaje i z piżamą skacze do łazienki.
Harry idzie do swojej sypialni. Też bierze prysznic i kładzie się.

poniedziałek, 12 maja 2014

IV Hello Kitty

U Stylesa jest już prawie miesiąc. Poznała jego dziewczynę- Tiffany i przyzwyczaiła się do tego miejsca. Niedługo skończy rok szkolny i może jej odpuszczą. Co złego jest w imprezach? Jest nastolatką. Ma prawo na nie chodzić, ale wie że nie może robić nic głupiego.
Opieka nad Caro uczy ją odpowiedzialności, więc coraz bardziej można jej ufać. Uwielbia tę małą. Spędza z nią 24/7, ale i tak ją kocha.
Dzisiaj wracają z wesołego miasteczka i lodów. Odprowadza ich kolega Miki – Taylor. Przyjaźnili się kiedyś, ale chłopak zamieszkał w Londynie. Jest miły i dobrze wychowany. Nie tak jak jej koledzy z Doncaster. No cóż… Ale i tak za nimi tęskni.
- Pa Taylor, dzięki – całuje bruneta w policzek. Mała robi to samo i wchodzą przez bramę na wielką posesję. Zaraz są w domu.
- Cześć dziewczyny - z kuchni wychodzi Harry z jabłkiem.
- Cześć tato.
- Jak było?
- Fajnie - podskakuje w miejscu. - Pójdziemy jeszcze? - pyta dziewczyny.
- Tak, no jasne. Ale nie jutro. Dziś mi zielono - opada na kanapę.
- Jak?- pyta mała
- Nie dobrze. - odpowiada w poduszkę.
Za dużo karuzeli. Zdecydowanie za dużo. Wciąż ma zawroty w głowie.
- Hej - głos. Kobiecy głos, który przyprawia ją o większe mdłości w korytarzu.
- Ciociunia - mruczy z przekąsem i wstaje z sofy.
Bierze dziewczynkę na ręce i szybko idą na górę. Udało im się uciec z łap wiedźmy. Siadają na dywanie z puzzlami i układają śmiejąc się. Caro zaprzyjaźniła się z Miki i traktuje ją jak siostrę albo i więcej. Wszystko robią razem. Dziewczyna jeszcze nie pozwoliła jej zobaczyć swoich rysunków - nikt ich nie widział - ale chyba to zrobi. Przecież to tylko małe dziecko, któremu ufa bardziej niż sobie.
- To nie będzie tu - bierze odpowiedni fragment i dokłada. - O teraz tak.
- Super, będzie ładny obrazek - dziewczynka uśmiecha się szeroko.
Miki słyszy swój telefon z pokoju, bo go dziś zostawiła. Każe Caro układać i idzie do swojej sypialni. Zabiera komórkę. Luke.
- Cześć brat - odbiera przeczesując swoje włosy.
- No hej. Dawno z tobą nie rozmawiałem. Właściwie to...
- Od kiedy wyjechałam odbywać swój wyrok - kończy za niego.
- No tak właśnie - śmieje się blondyn do słuchawki. - Tęsknisz?
- Za tobą zawsze - dziewczyna staje na korytarzu. - Jakaś sprawa?
- Tak, miałem ci przekazać że jest impreza urodzinowa Amandy. - Amanda to koleżanka z klasy Mikayli. Nie są świetnymi kumpelami. Rudowłosa ma okropny charakter i lubi być popularna. to jej wada. Ale imprezy organizuje niezłe.
- Nie mam jak. - wywraca oczami na głupotę brata. - Nie wspominaj o imprezach, bo mi się przykro robi. Serca nie masz? Ja tu siedzę z blondowatą wiedźmą, która odwiedza ten dom prawie co dzień. Masakra.
- Uuu wujcio ma dziewczynę?
Miki prycha pod nosem i wchodzi do pokoju dziewczynki. Ta dalej układa puzzle nie zwracając na nic uwagi.
- Tak ma. Wampa.
- Wyślę mu kondolencje. Muszę kończyć. Idę pojeździć autem! - ostatnimi słowami dobija siostrę ostatecznie.
Autem?! Przecież ona marzyła o aucie...Miała je dostać po ukończeniu liceum. To jej auto. Kurwa no... Jest zła. Musi pogadać z ojcem jak wróci do domu. Odbije swoje wymarzone bmw.
- Skończone - mówi Caro zadowolona.
- Pięknie. Może włożymy to w antyramę i powiesimy?
- Niee..kiedyś znowu ułożymy.
- Ale ułożymy jakieś inne. A te są takie ładne.
- No dobra - podnosi pupę i wstaje.
- To poczekaj. Pójdę zapytać czy mamy taką antyramę - wychodzi z pokoju i schodzi na dół.
Kieruje się do salonu gdzie para siedzi na kanapie. Tiffany maluję paznokcie, a Harry robi coś na telefonie.
Bardzo ambitne zajęcia.
- Harry, masz antyramę?
- Po co ci antyrama?- patrzy na nią.
- Do puzzli - mówi.
- Duża ma być?
- Tak o - pokazuje.
- Może w piwnicy..- wstaje i schodzi do pomieszczenia.
Przynosi dziewczynie antyramę. Ta dziękuje i znika na górze. Powoli zsuwa z brystolu puzzle.
- Ale super..- Caro się zachwyca.
- Gdzie go chcesz powiesić?
- Tu.- podchodzi do jednej z ścian.
Miki zdejmuje jeden z obrazków i wiesza puzzle. Poprawia je i uśmiecha się.
- Piątka.
Dziewczynka śmieje się i przybija.
- Dziękuję.
- Zjesz kolację? – bierze ją na ręce i całuje w policzek. – Czy najpierw się wykąpiemy? Potem mogę ci opowiedzieć jakąś historię co? Straszną?
- A będziesz potem ze mną spać?
Wychodzi z pokoju razem z małą.
- A chcesz? – podrzuca ją.
- Tak. - łapie się jej szyi.
Schodzą powoli na dół. Przez duży hol idą do kuchni.
- Co chcesz zjeść? - zagląda do lodówki.
- Płatki..
- Dobra, będą płatki prze pani - wyjmuje mleko.
Z szafki wyciąga miskę. Caroline podaje jej pudełko płatków. Gotowy posiłek wręcza dziewczynce z łyżką.
- Sio do stołu.
- Daj mi trochę.- w kuchni pojawia się Harry. Zabiera córce łyżkę i wkłada do buzi.
- To moje! – krzyczy.
- A nie bo moje.
Wystawia mu język i bierze drugą łyżkę.
Mężczyzna uśmiecha się i sadza córkę na kolanie.
- Bierz łyżkę i siadaj na drugie. - puszcza oczko Miki.
Ta wybucha po prostu śmiechem. Fajnie jak on czasem wyluzuje i zachowuje się na taki wiek ile ma lat.
- Ona jest za duża.
- A właśnie jest taka minimalna sprawa - siada na jego kolanie i całuje go w policzek.
- Co?- przymyka jedno oko.
Szepcze mu do ucha.
- Podpiszesz mi coś?
- Coś?
- Taka tam karteczka.
- Jaka - wkłada jej do ust łyżkę płatków.
Przełyka mleko i uśmiecha się. Rysuje palcem po jednym z tatuażów mężczyzny.
- No taka na to.
- Mów.
- No już ci powiedziałam, a nawet pokazałam.
- Ojciec by mnie zabił.
- To moje ciało. A dwa lata muszę czekać. I tak będzie i tak.
- To za dwa lata ozdobisz swoje ciało.
- Harry, proszę. - znów całuje jego policzek. - Bardzo proszę.
- A co byś chciała mieć na swoim ciele?
- Napis. - uśmiecha się.
- Gdzie?
- Wszystko musisz wiedzieć? - unosi podbródek.
- To nie - wzrusza ramionami.
- No tu. - dźga go w rękę We wewnętrzną stronę ręki.
- A może ma dupie?
- Nie. Z przodu równolegle.
- Gdzie?- wtrąca się Caro.
- Jedz - wciska jej łyżkę. - Podpiszesz? Ja nie chcę 69 tatuaży jak ty.
- Pomyśle.
Boże co za osioł. Teraz to ona mu łyżkę do ust wsuwa. To ostatnia więc wstaje i zmywa.
- Fajnie - mała opiera się o ramię taty, a ten ją tuli.
No a czy ją mam laser w oczach  że wiem kto w salonie jest.
- Chyba musimy się wykąpać.
- To ja pierwsza - biegnie na górę.
- No zaczekaj - wzdycha dziewczyna. - Sama się nie wykapiesz!
- Tak!
Idzie za nią. Dokładnie kąpie dziewczynkę. W łóżku opowiada jej bajki
Pod koniec Caro zasypia. Mikayla wykrzywiona na łóżku również.

poniedziałek, 5 maja 2014

III Don't stop

Budzi się o dziwo wcześnie. Jak nie ona. Zastanawia się ubierając, czemu nie mogła po jechać do babci Jay. Na dole przy stole siedzi Caro.
- Cześć mała.
- Cześć. Ciocia Marcy zrobiła kanapki.
- Super. - siada obok i jedzą śniadanie.
Dziesięć minut później dołącza do nich Styles.
- Hej dziewczyny.
- Cześć - odpowiadają równo.                                                  
- Nie chodzisz do przedszkola czy coś?
- Nie - kręci głową.
- Będziesz miała włosy w jedzeniu - upomina ją ojciec.
Ta siada grzecznie. Mikayla je patrząc przez okno. W końcu po śniadaniu, sprząta.
- Co będziemy robić?- mała daje jej ostatni talerz.
- A co chcesz robić? Albo co możesz.
- Co mogę?
- No nie wiem co lubisz robić. - sadza ją na blacie.
- W kucharzy.- klaszcze w dłonie.
- O matulu...No dobra.
- Tak!- staje na blacie i wyciąga miski.
Miki ją asekuruje, żeby nie spadła.
 - To co gotujemy szefie?
- Ciastka.- mówi wrzucając kilka jajek.
Więc pieką ciastka brudząc całą kuchnię. Caro wrzuca wszystko co znajduję.
- Błagam...Mała chcesz to potem zjeść?
- Będzie nie dobre?
- Myślę że kminek możemy pominąć.
- To są małe rogaliki.
- Tak ale nie potrzebujemy do nich chili.
- Aha..
Mierzwi jej loki. Dzwoni telefon więc Miki go odbiera pilnując cały czas małej. - Cześć tatusiu, zdrajco jeden.
- Córko moja. Aż.tak ci tam źle?
- Jeszcze nie wiem. Ciebie przejrzałam na wylot. Tu nie mam gruntu pod nogami. Tego nie syp. Zamieszaj w misce.
- Co ty robisz dziecko?
- Piekę ciastka. Jak to jest twoja kara to ja tu mogę wakacje spędzić...żartowałam. nie bierz tego do siebie.
- Takie są plany.- słyszy. Caro przykleja ciasto do okna.
- Mogę wiedzieć co robisz? - pyta dziewczynki. - Tato ani się waż. Oni też swoje plany mają. - ściąga ciasto i dziewczynkę na ziemię.
- Wszystko z Harrym jest uzgodnione.- dziewczynka myje rączki i wyciąga tackę z piekarnika.
- Też mam prawo do normalnych wakacji. Nie bądź żyd.
- Ciężko na to pracowałaś.
- Jezuuu no ale czy ja oblałam szkole ? Nie. Czy komuś krzywdę zrobiłam? Nie.
- To postanowione.
- Tato.
- Tyle.
- Zero uczuć. A ty lepszy nie byłeś. W ogóle do szkoły nie chodziłeś.
- Miki nie przeginaj.
- Widzisz? Tu cię boli - rozłącza się. Pilnują ciastek i sprzątają.
Mała śpiewa siedząc przed piekarnikiem. Miki w tym czasie rysuje ją.
- Już?- pyta dziewczynka i wyciąga palce w stronę ciepła.
- Nie. - łapie jej rączkę.
- Czemu?
- Bo jeszcze nie gotowe - kontynuuje rysunek.
- Dluuugo..- wzdycha.
Po piętnastu minutach słyszą dzwoneczek. Wyjmują ciastka i idą do ogrodu. Nawet dobre. Mikayla przegląda zdjęcia tatuażu który niedługo sobie zrobi.
- Będziesz miała jak tata?
- Tak tylko to będzie napis, a twój tata ma rysunki.
- Ale to się nie myje   - mówi z oburzeniem.
- No nie myje. To na stale.
- Tata ma tego tak duuużo..
- Tak. Chyba ponad 50. Ja chcę tylko jeden. Nie jestem brudnopisem.
- A jaki?- pyta ciekawa.
Bierze kartkę i ładnym pismem pisze zdanie " Hope dies last"
- To.coś znaczy?
- Znaczy. Dla mnie tak. Będzie przypominać, aby nigdy się nie poddać i walczyć o to co się chce osiągnąć.
- Fajnie - uśmiecha się.
- No wiem - też się uśmiecha. Łapie ją i podrzuca. - Lubisz te sukienki? Mam pomysł. Ale musiałybyśmy iść na zakupy.
- Dobra. Ja pobiegnę do taty.
- No to biegnij.
- Tato! Tato!- krzyczy wbiegając do domu.
- Tu - słyszy z biura.
Idzie do odpowiedniego pomieszczenia i uchyla drzwi.
- Możemy iść na zakupy?
- Noo dobrze.
- Super. Miki chodź !
Daje córce kartę a starszej dziewczynie mówi kod.
- Nie trzeba. Mam pieniądze. Zapłacę za to. - mówi o rzeczach które mają kupić małej.
- Bierz, choć doceniam gest - posyła jej uśmiech.
- Chodź mała. - wychodzą. Szukają ubrań po fajnych sklepach. Zero sukienek.
- A co szukamy?
- Spodniczek, kamizelek, fajnych ciuchów dla takich dziewczynek .
- Dobra - chodzi między półkami.
Kupują jej ubrania i buty.
- A ty nie?
- Nie, ja nie. - odpowiada. - Super wyglądasz.
- Dzięki - kręci pupą.
Ta się śmieje i podaje jej kwiecistą spódniczkę.
- Kolorowa.
- Tak. - Wracają do domu z torbami zakupów.
Miki rozpakowuje je w pokoju dziewczynki.
- Jak było?- słyszy Harrego.
- Wesoło - odpowiada kucają i wkładając buty do półki.
- Cieszę się. Podają kolację jeśli jesteś głodna
- Dobra - potwierdza, że usłyszała.
Kończy chowanie ubranek i zbiera torby.
- Gdzie je mogę zostawić?
- Daj, wezmę.
Podaje mu papierowe opakowania i schodzi na dół. Caroline siedzi na jej kolanach jedząc spaghetti.
- Mniam. Bardzo lubię..mniam, mniam, ale ja to lu..
- Nie paplaj przy jedzeniu. - mówi Styles.
- No, jedz nie gadaj - powtarza po nim Miki robiąc wszystko byleby się nie uśmiechnąć. Wsuwa kolejny widelec do ust małej.
- Nie chce już.
- to zeskakuj, posprzątam - mówi.
- Co teraz będziemy robić?
- Nie jesteś zmęczona? nie boli cię głowa, nogi, czy coś? Może chcesz spać ?
- Niee..
- Świetnie... - mruczy pod nosem.
To dziecko ma więcej energii niż ona sama. Chowa talerze do zmywarki i wraca do nich.
- Kubuś Puchatek, Arielka czy Batman?
Nie słyszy odpowiedzi więc idzie do salonu i widzi małą śpiącą okrakiem na ojcu.
- Nie, wcale nie jesteś śpiąca - bierze ją na ręce i spokojnie niesie do jej pokoju.
Przykrywa dziewczynkę i gasi lampkę.
Czuję się tu trochę lepiej.
- Chodź. - widzi mężczyznę w drzwiach.
- Gdzie? - opuszcza pokój 4- latki.
- Do swojego pokoju.
- Taki mam zamiar. Proszę - oddaje mu kartę i wchodzi do swojej sypialni.
- Możesz nie odchodzić kiedy z tobą rozmawiam?
- Wcale ze mną nie rozmawiałeś to po pierwsze, po drugie sam kazałeś. Kobiety są nie zdecydowane, ty na nią nie wyglądasz...wujku - mówi siadając na dywanie. Wciąga na stopy skarpetki.
- Logowałaś się?
- Na co?
- Na tą szkołę.
- Nie, ale dzisiaj to zrobię. Się zobowiązałam.
- Gdybyś miała z czymś problem śmiało przychodź.
- W porządku - przechodzi na czworaka do swojej torebki i wyjmuje tablet.
- Dobrze - zostawia ją samą.
Loguje się na stronę szkoły. Wykonuje zadania, które ma na dziś. Nie jest źle. Wychodzi na balkon i odpala jednego szluga. Dym drażni jej płuca, ale daje też ulgę. Po paru minutach wraca. Niedopałek spuszcza w toalecie i myje zęby. Kładzie się do łózka i odpływa.

sobota, 3 maja 2014

II What Now

Tydzień później siedzi w autokarze wiezionym ją do Stylesa.
Jest po prostu wściekła. Jakim prawem ustalają jej życie?! Siedzi ze słuchawkami w uszach opierając czoło o szybę.
Matka ją nawet spakowała. Wszystko jej w walizce poukładała. Gdy pojazd staje dziewczyna wychodzi i bierze swoje torby. Idzie pod tą wielką willę. Widzi trzech dużych facetów w czarnych garniturach. Wpuszczają ją przez bramę. Nawet biorą jej bagaże. Miki wpatruje się w dom. Wielka willa z dużymi oknami. Jest nowoczesna. Piękną.
Przed nią na pierwszym schodku siedzi mała dziewczynka z burzą ciemnych loków. Opiera główkę ma złożonych rączkach, a zaraz obok niej stoi kolejny rosły mężczyzna.
- Dzień dobry...- mówi przytłoczona tym wszystkim. Serio to konieczne? - Cześć Caro.
Dziewczynka wstaje jak na zawołanie o staje przed nią. Uśmiecha się szeroko.
- Dzień dobry. - mała jest nad wyraz dobrze wychowana.
- Pamiętasz mnie jeszcze? - zwariuję tu - myśli. Jak będzie chciała uciec to najpierw trafi na sztywniaka numer jeden, potem na goryla numer dwa a przy bramie na kolejnego. Twierdza bez wyjścia.
- Nie proszę pani. - kręci głową powodując taniec loków.
Mikayla uśmiecha się do niej. Jest naprawdę śliczna i słodka. W kolorowej sukience i sandałkach.
- Jestem Mikayla. Nie pani.
- Przepraszam. - mówi bardzo wyraźnie jak na swój wiek.
Boże to dziecko ma jakieś dzieciństwo czy już bierze lekcje francuskiego oraz baletu. Pilnuje się, aby nie wywrócić oczami. Szorując trampkami idzie za dziewczynką i ochroniarzami.
- Masz bardzo ładny pokój. Tata powiedział że chce żebyś się dobrze tu czuła.
- Super. Nie ma problemu. Mogę wrócić do domu - jeszcze inny mężczyzna chce wziąć jej kurtkę. Ta mocniej przytula materiał. - Sama sobie poradzę. Dziękuję.
- Tata prosił przekazać żebyś za chwilę zeszła w stroju kąpielowym nad basen maluchu. Pani może jej oczywiście towarzyszyć.
- Zwariuję, zwariuję ...- to jest kara. To zdecydowanie perfidna kara którą wymyślił Christian Tomlinson. Wchodzą na górę. Prowadzą dziewczynę do pokoju. Dobra...naprawdę ładny. Duża, jasna sypialnia z ciemnymi wykonanymi z drewna meblami.
Jej zwiedzanie przerywa pukanie do drzwi. No to teraz pan Styles. Robi kilka kroków i szybko otwiera drzwi
- Cześć - widzi małą w zielonym stroju z powykręcanymi szelkami.
A nie jednak nie. Kuca i poprawia jej ramiączka. - Ładny strój.
- Dziękuję. Pójdziesz?- patrzy na nią.
- Tak. Prowadź – bierze Caro za rękę.
- W ciuchach?- śmieje się.
- Tak. - czochra jej loki. - No idziemy. - bierze ją na ręce. - Gdzie?
- Z tyłu domu. Ale ty będziesz mokra. Tatuś bardzo chlapie.
- Popatrzę. - schodzi na dół. W brzuchu przewraca jej się z nerwów. Nie lubi jak ktoś ją obserwuje a tu jest pełno obcych ludzi. Wychodzą do ogrodu.
- Dobra. Dreptaj - puszcza ją .
Chodzi wokół basenu rozglądając się. Nagle prawie  znikąd pojawia się mężczyzna i porywa ją wywołując główny, cienki pisk i razem z nią wpada do wody.
- Tato! - krzyczy ze śmiechem. Chlapię wodą, która jest dość ciepła do kąpieli. Jest już czerwiec. Pogoda nawet tu w Anglii jest ładna.
- Widzę że nasz gość już jest - dostrzega dziewczynę przeczesując mokre włosy do tyłu.
- Tak no niestety - odwraca od niego wzrok rozglądając się.
- Nie podoba jej się u nas - mówi do córki.
- Caro chyba też woli swój dom niż czyiś.
- Z tego co mówił twój tata to swojego też nie lubisz.
- Mój tata się zna..- prycha siadając na trawie. Rwie źdźbła zła. Będzie zmywać, gotować czy odkurzać? To samo robi w domu.
Harry nie ciągnie rozmowy, a bawi się z Caro. Wtedy dziewczyna może mu się lepiej przyjrzeć. Mężczyzna jest dobrze zbudowany. Jak pamięta jest wysoki, ale ona jest niska więc różnica wzrostu jest jeszcze większa. Musi uczęszczać na siłownię, bo świetnie wygląda. Jego dziewczyna musi być zadowolona z tak przystojnego mężczyzny. No i te zielone oczy robią swoje. Ale skoro to jest jej "wujek" który teraz pobawi się w jej tatę to sobie pomarzyć może. Blondynka patrzy w idealnie niebieskie niebo.
Z wody wychodzą jakąś godzinę później. Mała otulona ręcznikiem siedzi na leżaku i pije sok jabłkowy. Macha nóżkami nie dostając do ziemi. Miki siedzi za nią i robi jej warkoczyki.
- Nauczysz mnie kiedyś?
- Na pewno . Gotowe - zdejmuje ze swoich włosów gumkę i zawiązuje warkocze.
- Super. Dziękuję.
- Ślicznej we wszystkim ślicznie - całuje jej policzek i przytula.
- Jesteś fajna, a to fajnie.
- No to fajnie, że jest fajnie. Też jesteś fajna.
- Dziękuję
- Ależ proszę.
Caro idzie już sucha na górę, a Harry pokazuje Miki żeby poszła za nim. Dziewczyna wstaje z leżaka i idzie za mężczyzną. Tatuaże....Umięśnione ramiona. Ma widok z tylu.
Wchodzą do kuchni. Pokazuje żeby dziewczyna usiadła, a sam staje po drugiej stronie wyspy.
- Jakiś regulamin, spis zadań, prawo do życia? - pyta blondynka
- Ze mną się da dogadać.
- Nie twierdzę inaczej wujku jednak po coś tu jestem.
- Zdążyłaś zauważyć jak chowana jest moja córka.
- Nie skomentuję.
- To normalne dziecko, tylko umie się zachować. Słucha mnie i to jak się zachowuje jej się opłaca bo ja zobowiązany jestem być wobec niej tak samo w porządku.
Sialalala stara śpiewka.
- No to super, że się świetnie dogadujecie. Oby tak dalej. Do sedna.
- Chcesz soku?
Potnę się zaraz wodą. Kręci przecząco głową uderzając palcami o blat.
- Masz mieć średnią powyżej 4,5. Możesz dostać jedną 2 z każdego przedmiotu bez wyjaśnień, ale oczywiście musisz ją poprawić.
- Jak fajnie. Będę Einstein.
- Cieszę się że ci się podoba. Zajmujesz się małą. Nie masz jej rozpieszczać tylko się nią opiekować, nie liczę na wychowanie bo to raczej ona będzie uczyć ciebie. Masz być miła dla wszystkich pracujących tu osób. To bardzo mili ludzie, a gdyby było inaczej w stosunku do ciebie to mi powiedz.
- Z pewnością - kiwa głową na boki. - Ej, powiedz czemu tak bardzo chcesz żebym cię nie lubiła? Fajny byłeś. - idzie do siebie.
Siada na łóżku i rozpakowuje swoje rzeczy.
Odkłada ubrania do komody. Siada przy biurku wyciągając szkicownik. Ma parę tygodni do końca roku. 4.5 to chyba w pierwszej klasie podstawówki za ładne rysunki. Ciekawe jaka może być kara za karę której nie wykona. Zaczyna rysować. Ustawia lampkę, aby światło lepiej padało. Zmienia ołówki ma różne miękkości. Rysuje światło cień. Cały obraz jest z pamięci. Uwielbia to robić.  Kartka zapełnia się coraz bardziej. Dziewczyna uśmiecha się widząc coraz wyraźniejszy i dokładniejszy rysunek.
Kończy zadowolona. Przynajmniej poprawił jej się humor. Odkłada ołówek i patrzy na telefon. Ekran pokazuje godzinę 19. To już. Bierze rzeczy i idzie się wykąpać .
Pomieszczenie zwane łazienką przypomina spa. Ogromna, okrągła wanna do której prowadzi pięć stopni. Setki różnych rodzajów świec w całym pomieszczeniu i płyny każdego koloru i zapachu. Harry ma gust. Napełnia wannę ciepłą wodą i rozbiera się. Przynajmniej kąpiel jest tu przyjemną rzeczą. Zamyka oczy pozwalając porwać się myślom.
Ciekawe jak długo tu spędzi. Przecież będą wakacje. Nie będzie tu siedzieć. Wychodzi z wanny, suszy się i wraca do pokoju. Pada na swoje łóżko. Przykrywa się i pisze z koleżankami.
Rozmawiają do bardzo późna, aż zasypia.

piątek, 2 maja 2014

I Salute

Mikayla wchodzi cicho do domu i rozbiera się. Odkłada kurtkę na wieszak, a buty chowa do szafki. Żadnych śladów nie zostawiać. Na palcach wchodzi na górę i idzie do swojego pokoju.
Zamyka go i kładzie się do łóżka. Ma nadzieję, że rodzice się nie zorientują.
Rano śpi bardzo długo. Dobrze, że to sobota. Nie chciałoby się jej iść do szkoły i pewnie by nie poszła. Leży czując że grawitacja działa dziś silniej niż zazwyczaj.
- Miki na dół!
Dziewczyna zasłania głowę poduszką. Dostanie kazanie. Na pewno tak będzie. Czegoś musieli się dowiedzieć. Może wyczuli na korytarzu dym papierosowy?
Nie wstaje, ale po chwili słyszy huk otwieranych drzwi.
- Nie, nie. Idź sobie - mamrocze.
- Wstawaj panno. - mówi jej matka.
- Nie wstaje - obraca się na brzuch i zamyka oczy.
- Co to jest? - pokazuje na butelkę wódki i dwie paczki papierosów.
Ta otwiera jedno oko. O zesz kurwa...
- Masz i się nie dzielisz?
- EJ! Znowu paliłaś, że o piciu już nie wspomnę.
Siada na łóżku przeczesując swoje blond włosy i ziewając. Mikayla to niska blondynka o niebieskich oczach, które odziedziczyła po mamie. Ma bladą cerę i nawet słońce tu nie pomoże. Tak już jest - powtarza sobie. Wyróżnia się wśród swoich koleżanek i może dlatego podoba chłopcom w swoim wieku. Z charakteru jest uparta, zresztą tak samo jak jej ojciec i młodszy brat. Do nauki podchodzi na luzie, ale jednak nie chce olewać szkoły. A to że czasem zapali czy tam wypije... Kto by się czepiał.
No ale właśnie jej matka ma problem. Trzeba go jakoś zwalczyć.
- Wszyscy pili, nie chciałam odstawać od tłumu. No bo rozumiesz, nie chcesz aby twoja córka była wyrzutkiem, wytykana na korytarzach palcami. Oo, tam ta to taka co się jeszcze lalkami bawi, albo oo tam ta to taka zakonnica. - gestykuluje rękoma.
- To nie jest żadne wytłumaczenie. Jakby wszyscy z mostu skakali też byś skoczyła? Pewnie tak, bo w ogóle nie myślisz. Dziecko zachowujesz się strasznie.
- Zabicie się a picie to różnica. Co ci to szkodzi? Sama pijesz, więc o co pretensje - oburza się.
- Jesteś dzieckiem gówniaro!
- No jeszcze dwa lata - kręci głową i znów się kładzie.
Nic takiego nie zrobiła. Trochę się bawiła i już wielka afera. Kota przejechała w drodze do domu? Nie. Jej matka schodzi zrezygnowana na dół.
- Nie mam siły . - mówi do męża.
Christian odstawia kubek z kawą i wypuszcza powietrze z ust. Też jest zły na córkę. Co chwila są z nią problemy. Może nie w szkole, ale w domu tak. Czasem łatwo się z nią dogadać, ale jak za dużo jej się pozwoli to przesadza. Nie chcą jej ograniczać, ale chyba będą musieli.
- Tak nie może być, że robi wszystko co chce – mówi mężczyzna.
- Nie mam pojęcia jak na nią wpłynąć.
Niebieskooki chwilę się zastanawia. Chodzi po salonie zdenerwowany.
- Może kara?
- Kara? Proszę cię...- prycha.
- Ale taka porządniejsza. Nie zabieranie telefonu. - tłumaczy.
- Co masz na myśli? – pyta kobieta.
Christian spogląda na nią myśląc dalej.
- Niech wyjedzie za karę pomagać…hmm może Harry’emu? – Mężczyzna mówi o swoim kuzynie z drugiej linii. Tomlinson i Harry przyjaźnili się, ale pokrewieństwo było nikłe.
Styles ułożył sobie życie w Anglii, w Londynie. Tam miał żonę i córkę. Żona zmarła, więc teraz sam wychowuje 4- letnią Caro. Dobrze się prowadzi. Ma sporą sieć firm i filii. Jest bogatym człowiekiem. To trzeba przyznać.
- Myślisz że Harry’emu potrzebna jest pomoc?
- Zrobi tak, że będzie mu potrzebna.
- Zadzwoń – uśmiecha się.
Bierze telefon i dzwoni do Harry'ego. Czeka, aż odbierze. Wychodzi z salonu do kuchni.
- Cześć Harry.
- Cześć. - słyszy głos mężczyzny.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, co ty. Dawno sie nie odzywałeś.
- Przepraszam. Parę spraw było. Słuchaj...mam prośbę.
- Dawaj.
- Czy Miki mogłaby odbyć u ciebie karę? - pyta stukając palcami o blat.
- Karę?- śmieje się.
- Innego wyjścia nie znalazłem - wzdycha.
- Chętnie ją ugoszczę ale czy to taka kara?
- Wiesz ona ma mieć obowiązki. W domu czuje się inaczej. A ty byś był bardzo skrupulatny. Mogłaby zajmować się domem i małą.
- Z tego co mówisz to mała mogłaby ją wiele nauczyć.
Christian kiwa głową do żony. Włącza głośnomówiący i razem ustalają dokładny termin przyjazdu. Oboje są wdzięczni, że Harry się zgodzi. Może to coś pomoże.
- Naprawdę ci dziękujemy – powtarza jeszcze raz brunet.  – Może ty nauczysz ją dyscypliny, jakiś obowiązków.
- Nie ma sprawy. Czekamy. – odpowiada przyjacielowi.
- Do zobaczenia – żegnają się.
Tomlinson odkłada telefon. Bierze komputer na kolana i załatwia wszystko co związane ze szkołą córki. Tym razem nie popuści jej. Nie pozwoli na to, aby niszczyła siebie i swój organizm. Będzie kara.
~~*~~ 
Mikayla całą sobotę przeleżała w łóżku. W ogóle nie ruszała się z pokoju. Wieczorem dopiero wstaje i udaje się do kuchni. Młodszy brat – Luke – podaje jej talerz z kanapkami. Luke to 15 – letni blondyn również o niebieskich oczach. Jest dość dobrze zbudowany. Podoba się dziewczynom.
Ze swoją siostrą dobrze się dogadują. Jak to u rodzeństwa bywa często się sprzeczają, ale można ich nazwać przyjaciółmi. Oboje wiedzą, że mogą sobie zaufać. Tajna broń przed rodzicami.
- Nieźle zabalowałaś siostra.
- Daj spokój.
- Rodzice są wściekli.
- Wiem. Przejdzie im - macha ręką.
- Skoro tak mówisz..
- Bo ty nie balujesz.
- Oj..- siada przy stole.
Jedzą razem kolację. Rodzice jeszcze nic jej nie powiedzieli. W pomieszczeniu panuje cisza.
- To męczące - mówi dziewczyna.
- Co takiego?
- To cisza.
- Mów, proszę. Może dowiemy się czegoś ciekawego. - mówi jej matka.
- Bardzo jesteś zabawna.
- Więc zapewne spodoba ci się kolejna wiadomość.
- Jezu o czym ty gadasz.
- Jedziesz do Harrego. - Mówi krótko
- Po co?
- Mieszkać.
- No ale po co?
- Bo może tam naprawią nasze ogromne błędy wychowawcze!- mówi zdenerwowany mężczyzna.
- No jasne. Na pewno zrobi to Harry.
- Bo się zdziwisz - mówi do córki.
- Nigdzie nie jadę.
- Jedziesz.
- Sama sobie jedź - wstaje i biegnie na górę.

czwartek, 1 maja 2014

Prolog

Są dni gdy niebo pełne chmur
I nic już nie zatrzyma łez.
Są dni gdy brak nam słów
I zadajemy ból,
I ty zastanów się czy tego właśnie chcesz.
Rzucone po mieszkaniu sny
Przegrane gry, zasłoni się kurtyną
Sformatujemy serca i zaczniemy żyć
Jak gdyby czas nie płynął
Wysyłam Tobie zaproszenie
Nowy Ty, nowa ja
Wszystko zdarzy się jeszcze raz
Tak jak na początku
Niech zauroczenie trwa
Nowy Ty, nowa ja
Talia nowych kart, nowa gra
Tak jak na początku
Poznać się raz jeszcze
Nowa ja,ja, nowy Ty,Ty,
Nie uda nam się mieć wszystkiego na raz,
Coś kończy się żeby coś mogło trwać,
Ta brakująca część ukryta tu gdzieś,
Do pełni szczęścia brak nam jej
Zrozumiałem to z czerni i bieli
Sekundy i godziny
Może schowali się, aby spędzić trochę czasu
Ty i ja
Nie chcemy być jak oni
Możemy doprowadzić to do końca
Nic nie może stanąć pomiędzy
Tobą i mną
A nawet bogowie nad nami
Nie mogą rozdzielić naszej dwójki
Nie, nic nie może stanąć pomiędzy
Tobą i mną
Oh, Ty i ja