piątek, 23 maja 2014

VI Na zawsze

Mikayla ma za sobą ostatni egzamin w tym roku. Że uczyła się w domu to musiała zdać taki test w szkole. O kulach idzie do samochodu, którym została przywieziona.
- Harry...-zaczyna cicho.
- Hm?- piszę jakąś wiadomość.
- Ojciec jest mnie gotów zabić gdybym nie zdała? - poprawia się na siedzeniu.
- Myślę że nie..
- No to dobrze.
- Aż taki zły nie jest.
- Nie. Wymyśliłby gorszą karę.
- Co chcesz w nagrodę?
- Możesz mi to podpisać?
- A jak będziesz żałować?
Opiera podbródek o fotel tak że głowę ma nad jego ramieniem. - Nie będę.
- A jak będziesz? Ja będę czuł się winny.
- Przecież to ja chcę nie ty. Nie będę żałować. Zmieniłam tylko słowo jakie chcę tam mieć na zawsze.
- Czyli co chcesz?
- Impossible love.
- Ciekawe..
- Wiem. - odbiera telefon od brata. - Mam od ciebie 290 wiadomości normalnie. Malał egzamin. Co chcesz Luke?
- Zdałaś?
- Zdałam.
- Uff...
- Naprawdę tak cię to obchodziło? - dalej siedzi w tej samej pozycji co wcześniej, gdy Harry kieruje. Dokładnie czuje zapach jego drogich perfum.
- Byłem ciekaw czy ojciec będzie zły
- On zawsze jest zły. Całodobowy okres.
Harry śmieje się pod nosem
- Całe szczęście, że to nie rodzinne. Co tam u ciebie facecie czy jeszcze nie?
- Czuje się obrażony tym pytaniem.
- Ej młody ale pamiętaj że jest takie magiczne pudełeczko, to magiczne pudełeczko zawiera magiczne paczuszki..
- przerywa jej.
- Ja kurwa wiem co to są gumki.
Luke siedząc w salonie zostaje zmrożony przez ojca wzrokiem.
- Dzięki Bogu- mówi Christian i Luke dostaje w łeb od ojca. Miki to słyszy i wybucha śmiechem.
- Dzięki siostra.
- Jesteś debilem to nie moja wina. I co tata się uczy anatomii? Ja zdałam na 6 z pomocą wujka.
- Ty z nim..?- chłopak wątpi w swoje przypuszczenia.
- Poje...zwariowałeś do końca?
- No co? Dalej jesteś dziewicą?- śmieje się.
- Zajebię  go jak spotkam. Paa - rozłącza się i chowa komórkę.
- Co się stało?'- Harry udaje że nie słyszał.
- Nic. - odpowiada zła.
- Skoro tak mówisz.
- Jedź już, błagam jedź.
- Jadę, spokojnie.
Dziewczyna nic już nie mówi. Ściąga w aucie stabilizator z nogi. W domu są dosyć szybko przez szybką jazdę Stylesa.
- Harry! – słyszą Tiffany.
- Nie, nie jeszcze ona - jęczy Miki i idzie na górę.
- Cześć skarbie.
- Hej - całuje go w usta. - Wyjdziemy dziś gdzieś?
- Dzisiaj…nie wiem. Później ci powiem.
- Nie wiesz czy masz czas? - zakłada ręce na piersi.
- Właśnie.
- To się zorientuj. - podchodzi do Caro i wychodzą do ogrodu.
Odprowadza je wzrokiem i idzie na górę.
Mikayla siedzi przy biurku. W całym pokoju jest bałagan. Ubrania jak ubrania są pochowane, ale wszędzie są kartki. Dziewczyna ze złością przesuwa ołówkiem po bloku próbując z pamięci narysować.
- Więc?
Podskakuje na krześle wystraszona. W ostatniej chwili łapie ołówek. Orientując się że to Harry, w jednej chwili wrzuca szkicownik do szuflady biurka. Opiera rękę o blat.
- Ale co więc?
- Co się stało?- podchodzi bliżej.
- Nic. Ciekawe czy ojciec będzie zadowolony. Nawet dobrze poszło.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam. - podnosi się z krzesła i zbiera kartki.
- Na pewno nie chcesz gdzieś iść w nagrodę?
- Nie. Dzięki zostanę w domu.
- No dobra. - wychodzi, ale po chwili wraca - Nie mam tak dużego nosa. - i znów znika.
- Masz! - krzyczy ze złością.
Harry śmiejąc się idzie do ogrodu.
Bawią się we trójkę na kocu. Najpierw lalki, potem jeszcze gry. W tym czasie Miki zdąża wypalić pół paczki papierosów.  Jak jej głupi brat mógł coś takiego pomyśleć?! I to nie jego sprawa.  Harry jest przystojny i w ogóle, ale nie… Przecież to tak jakby jej wujek. Daleka rodzina. Jest od niej starszy i ma zołzowatą dziewczynę. Ciekawe jakby zareagował Luke. Może trzeba było skłamać? A może po prostu zmienić stan niektórych rzeczy?
Wstaje z łóżka i podchodzi do szafy. Wyjmuje czyste spodnie, które zaraz zakłada. Sukienkę odkłada na bok. Zabiera koszulkę i adidasy. Bierze trochę pieniędzy oraz telefon. Schodzi o kulach na dół.
- Marcy - zaczepia gosposie. - Przekaż Harry'emu, że wrócę rano.
- Na pewno mała?
- Tak - wychodzi z domu.
Stoi na przystanku czekając na busa.
Dosłownie parę minut później jest już w pojeździe.
Jedzie do domu. Po dwóch godzinach jest na miejscu. Wchodzi do środka.
- Cześć mamo.
- Miki? Słoneczko - przytula ją.
- Stracę równowagę - śmieje się.
- Jak tam ta twoja noga?
- Jakoś chodzę.
- Sierotka.
- No niestety. Jest tata?
- W garażu.
- a Luke?
- U siebie. - mówi krótko.
Siada na fotelu wzdychając.
- Luke!
Po chwili słyszy zabieganie ze schodów.
- Cześć - macha do brata. - Jesteś debilem.
- Miki. Ja?
- Ty.
- Czemu?- siada obok niej
- Jak mogłeś tak pomyśleć?
- Pomy...aaa.
- Beee.
- Tak mnie naszło.
- Chodź na górę - mówi i wstaje.
Luke pomaga siostrze wejść po schodach i zaraz są w jego pokoju. Dziewczyna podaje mu swój szkicownik. Może sam się zorientuje, co mu dokładnie chce pokazać.
- Ładnie..- przekłada kartki
- Nie oto chodzi.
- Jednak cię zaliczył?
- Nie! - krzyczy. - Pierdolnij się w ten pusty łeb.
Wzrusza ramionami dalej oglądając.
- Ja nie umiem tego wytłumaczyć - mówi zdenerwowana na siebie. Chowa twarz w dłoniach. - Czasem mam wrażenie, że to obsesja.
- Ty głupia. Zabujałaś się w nim.
- Nie, raczej nie. Czułabym np. zazdrość.
- A tak nie jest?
Wzrusza ramionami. Nie wie co czuje. Przecież to nie jest możliwe.
- Zachowaj to dla siebie.
- A ty dotrzymasz tajemnicy?
- Jakiej?
- Możliwe że... Okres może się spóźniać o tak o?
Miki chwili myśli nad jego słowami, a jej oczy robią się większe.
- Czasem tak.
- To na 50% zostanę ojcem.
- Pierdolisz?! Mówiłeś, że wiesz co to są gumki?!
- Noo bo wiem.
- No i dlatego zostaniesz 15- letnim ojcem? To po pierwsze. Po drugie rodzice i tak się dowiedzą.
- Po pierwsze mam już 16 lat, a po drugie nie wiadomo.
- nie masz. 16 to ja mam.
- Nie wiadomo jeszcze.
- Ma jakieś inne objawy?
Kręci przecząco głową.
- Głupi jesteś
- Znalazła się.
- Tak? Czy ja pcham się facetom do łóżka?
- Jednemu byś chciała.
- Możesz się zamknąć? - wybucha. - Nic ci nie powinnam mówić - zabiera rysunki i kule.
- No weź – wstaje za nią. - Sorry.
- To nie jest takie łatwe jak może się wydawać Luke. Jakbym chciała powzdychać to bym sobie zdjęcie wydrukowała.
- Ale go rysujesz.
- Caro też rysuję. - odpowiada drżącym głosem. Stara się opanować swój ton, bo ma wrażenie że zaraz się rozpłacze.
- No i?- jej brat marszczy brwi.
- No to co to ma za znaczenie? Rysuje jego, jego córkę, jego dom i nawet mam jego dziewczynę.
- Ale wiesz...
- Co wiem?
- Ty to ty.
-  Czyli co?
- No sama mówiłaś. Rób jak uważasz
- Właśnie nic nie mogę zrobić. Sam pomysł.
- Bo?
- Bo a) to mój wujek. B)wysmialby mnie c) ma dziewczynę. Jestem zwykłą malolatą .
- Prawie nie wujek, gdybyś nie była moją siostrą to bym cię brał, to że jest bramkarz to nie znaczy że nie można strzelić gola.
- Bardzo dobre wytłumaczenie wiesz? Świetnie. Po prostu świetnie.
- Jak to ja. Chodź do starych.
Powoli schodzą na dół. Christian myje ręce ze smaru i wchodzi do salonu. - Cześć tato.
- Cześć mała.
Całuje go w policzek i przytula się. Nic nie mówi. Próbuje nie myśleć.
- Jak ci tam?
- W porządku tato. Caroline jest świetna..
- Cieszę się. Myślałem trochę. I sprawa wakacji jest do obgadania.
- Co? Eee. Nie no wiesz jak już tak powiedziałeś to co będziesz zmieniał. I wiesz mała już się tak cieszyła. Przezyje
Mężczyzna jest w szoku.
- Tak. Jeśli Harry nadal się zgadza na tę karę to zostanę. – dodaje.
- Karę? Teraz już chyba nie jest to kara.
- Raczej obowiązek. Mówię ci, że zostaję dla Caro.
- Lubisz ją tak bardzo?
- Tak. Tak bardzo. Lubię. Ją.  Bardzo.
- Pogadamy jeszcze.
- Możesz coś podpisać? - wyjmuje ze szkicownika dokument.
- Co to je..? Miki..
- No proszę podpisz - patrzy na niego.
- Dobra.
Dziewczyna z ulgą rzuca mu się na szyję. Dostaje pozwolenie i jedzie z bratem do studia. Siedzą tam całe dwie godziny. Mimo, że trochę boli, wytrzymuje. Na jej prawej ręce, na wewnętrznej stronie widnieje napis Impossible Love. Tak jak planowała. Wychodzi z Luke’iem i zapala papierosa.
- Jedź do domu, a ja się przejdę. – mówi do brata.
- Z tą nogą?
- Dam radę. Jedź.
- Nie. Wracasz ze mną.
- Proszę cię. Chcę pospacerować. Pomyśleć. – dziewczyna próbuje go przekonać.
- Ale ostrożnie.
- Dobrze - obiecuje chłopakowi.
Luke wraca, a blondynka chodzi po Doncaster.
Uważa i spaceruje.
Musi ochłonąć. Nigdy nie miała w głowie takiego mętliku jak dzisiaj.
Zdziwiła ją zgoda ojca. Nie kłócił się. Nie dyskutował.
Siada w parku na ławce. Patrzy na swoją rękę. Jak jest naprawdę?
Jakie są jej uczucia. Poprawia stabilizator na nodze i wpatruje się teraz w zachmurzone niebo. Niemożliwe. - powtarza w głowie.
Do domu wraca bardzo późno w nocy. Jest trzeźwa ku uldze rodziców. Bierze prysznic i kładzie się spać.

17 komentarzy:

  1. pierwsza! XD jdjiweqgiqhtbg kocham! <3
    zapraszam do mnie:
    http://dark-life-wolf-lifefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :) Zaczyna coś sobie uświadamiać ^^ Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju szybko następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. piękny ! jestem ciekawa co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny ozdział :** Czekam na satępny jak najszybciej <3 Zapraszam do mnie : Nie ma życia bez bólu zoey night

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo:*
    Czekam na następny:)
    Buziak ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cem już nexta, gexialny, boski, cudowny, mam ndzieję, że będą razem :)
    Buziaki;*
    A6

    OdpowiedzUsuń